Data publikacji w serwisie:

Sandra Wawrzyniak laureatką Studenckiego Nobla 2020

Sandra Wawrzyniak, studentka Dziennikarstwa i komunikacji społecznej została laureatką plebiscytu Studencki Nobel 2020. Gala finałowa odbyła się 24 lipca, podczas której poznaliśmy werdykt jury. Sandra została wyróżniona w kategorii Dziennikarstwo i literatura. O nagrodzie, dziennikarstwie studenckim i planach na przyszłości z Sandrą rozmawiał Maciej Skrzypek, z Biura Informacji i Promocji.

Maciej Skrzypek: Jakie to uczucie być noblistką wśród studentów?

Sandra Wawrzyniak: To jest bardzo dziwne uczucie i powiem szczerze, że kiedy wczoraj trafiła do mnie statuetka z napisem „najlepszy student w kategorii dziennikarstwo i literatura” to trochę to do mnie nie dociera. Spośród tylu studentów, to ja jestem tym najlepszym – jeszcze to do mnie nie dociera. Może potrzebuję trochę czasu, ale jest to bardzo fajne uczucie.

MS: Nagrodę przyznało Niezależne Zrzeszenie Studentów i śmiało można stwierdzić, że to jedno z najważniejszych wyróżnień wręczanych przez studentów w Polsce. Co w tej nagrodzie ma dla Ciebie największą wartość?

SW: Dla mnie największą wartością jest potwierdzenie, że to co robię, robię dobrze. Co więcej ta nagroda została przyznana przez gremium nie tylko studenckie, ale i profesorskie. Wyróżnienie trafiło do mnie za pracę wykonaną w poprzednim roku akademickim i utwierdziło mnie w tym, że to co zrobiłam w tym czasie było czymś dobrym i pożytecznym, a przede wszystkim w oczach innych zasłużyło na wyróżnienie.

MS: Śledząc Twoją aktywność można śmiało założyć, że wyznajesz zasadę „życie studenta bez dodatkowych zajęć nie jest dla mnie”. Skąd bierzesz motywację do tak różnych działań?

SW: Ja się śmieję, że jestem osobą z takim pokładem kreatywności, że kiedyś ona we mnie wybuchnie i rozniesie mnie w tym pokoju (śmiech). Myślę, że właśnie te pokłady kreatywności są takim moim motorem napędowym. W filmie autoprezentacyjnym, który wysłałam do konkursu Studencki Nobel 2020 wskazałam wprost, że jeśli na swojej drodze nie znajduję projektu, w który chciałabym się zaangażować to sama go tworzę. Tak na przykład powstały Baby Przy Mikrofonie. Na stronie Flesza znajduje się mój artykuł o kreatywności – jak ją wydobywać, jak z niej korzystać, właśnie na przykładzie podcastu Baby Przy Mikrofonie. Według mnie jeśli ma się pomysł i wsparcie kogoś z zewnątrz, to nawet  przy najmniejszych pokładach kreatywności można tworzyć wspaniałe projekty. Najważniejsze jest mieć plan, na który składa się wiele pomysł, bo potem już z górki. Dlatego ja mam masę pomysłów na najbliższe miesiące, dzięki którym mogę powiedzieć „mam plan – no to lecimy”.

O kreatywności możecie przeczytać w artykule Sandry.

MS: A czy nie pojawia się czasami pokusa by te plany, które wymagają od Ciebie ogromnego zaangażowania i pracy poświęcić na rzecz pewnych przyjemności?

SW: Oczywiście taka pokusa spotyka każdego, co wynika z przepracowania lub chęci wypoczynku. Muszę przyznać, że ja przy tych projektach odpoczywam i zawsze gdy ktoś mnie pyta skąd mam tyle siły na to wszystko podaję przykład choćby tworzenia grafik dla Flesza. Dla mnie bardzo relaksujące jest to, że mogę sobie zagospodarować 30 min na opracowanie grafiki. Oczywiście jest także czas na inne przyjemności – uwielbiam seriale i potrafię „zarwać” nockę na ich oglądaniu. Przychodzą takie momenty przepracowania i wtedy mówię sobie: „Ok, dziś to odpuszczam i odpalam serial”. To są takie ludzkie rzeczy i trzeba mieć świadomość, że nie można się przepracowywać, nawet jeśli ktoś kocha to co robi.

MS: Wspomniałaś o masie pomysłów, które chodzą Ci po głowie. Kiedy w takim razie masz pierwszy wolny termin w kalendarzu?

SW: No właśnie cały wrzesień mam wolny i mam zamiar poświęcić go właśnie na nowy projekt. We wrześniu będę musiała także poważnie zastanowić się nad dalszą działalnością Flesza. Pandemia postawiła przed nami nowe wyzwania, z którymi musimy się mierzyć. Ale na razie mam jeszcze luzy w kalendarzu (śmiech).

MS: Z pewnością gdy zostaje się laureatką takiej nagrody jak Studencki Nobel motywacji do pracy jest więcej. Jednak jak wspomniałaś była to ciężka praca przez cały rok. Co najbardziej pomaga Ci w tych chwilach, kiedy nie towarzyszą Ci oklaski? Jak radzisz sobie z takim psychicznym i fizycznym zmęczeniem?

SW: Tu muszę powiedzieć, że znowu mam ułatwione zadanie, dlatego że dziennikarstwo w jakie się angażuję jest pracą zespołową. Kiedy wiem, że czemuś nie podołam - przekazuję to komuś innemu, kto wykona to dobrze. Przywołam znów przykład Flesza. Kiedy wiem, że nie mam już sił zrealizować jakiegoś materiału mogę scedować to na inną osobę. Wiem, że zawsze mogę liczyć na kogoś kto powie „Nie ma problemu”. I to jest niesamowite, że mam taką grupę, na której mogę polegać kiedy przychodzi zmęczenie. Bardzo ważne jest to w kontekście każdej pracy zespołowej, by to co wspólnie budujemy miało stabilny i trwały fundament. Są takie momenty kiedy po prostu nie dajesz rady, a pracy jest masa i wtedy możesz sobie pozwolić na chwilę wytchnienia, wiedząc że masz za sobą zespół ludzi oddanych temu co robią.

MS: Do bycia noblistką studencką wiodła Cię długa droga. Czytałem Twój artykuł o aktywności na płaszczyźnie polityki młodzieżowej. Gdybyś mogła nam więcej opowiedzieć o tym etapie w Twoim życiu?

SW: W polityce młodzieżowej znalazłam się zupełnie przypadkiem, a zaczęło się od tego, że mój znajomy podesłał mi link do rekrutacji do III kadencji Rady Dzieci i Młodzieży Rzeczypospolitej Polskiej przy Ministrze Edukacji Narodowej. Wysłałam tam zgłoszenie nie licząc, że się tam dostanę, dlatego że nie uważałam swoich osiągnięć za wyjątkowe. Jak się okazało myliłam się i dostałam się do Rady. Na początku był to ogromny zaszczyt współpracować z tyloma osobami, które chcą coś zrobić dla dzieci i młodzieży. Później okazało się, że im głębiej w las, tym więcej drzew, które okazały się problemami do rozwiązania. Im więcej pracowaliśmy, im bardziej się w to angażowaliśmy tym częściej pojawiały się różnice zdań, które prowadziły do kłótni. Wynikało to z kwestii braku zachowania apartyjności, nie apolityczności, a właśnie apartyjności, która miała charakteryzować Radę. Piękne hasło, które nam wtedy towarzyszyło „polityka ponad podziałami” stało się pustym frazesem. To bardzo utrudniało pracę, mimo to zorganizowaliśmy dwie konferencje i przeprowadziliśmy badanie samorządów uczniowskich, których wyniki wykorzystują dziś szkoły w całej Polsce. Jednak te wewnętrze spory wpłynęły na to, że postanowiłam odejść ze struktur Rady. Dziś widzę siebie w roli dziennikarza-społecznika, który zajmuje się polityką młodzieżową z zupełnie innej perspektywy. Niestety to nie tylko moje zdanie w kwestii problemów z apartyjnością. Spotkałam tam wiele osób, które otwarcie nie identyfikowały się z żadną partią. Dziś piszę o polityce młodzieżowej  - nadal jest mi ona bliska.

MS: Dziś stoisz na czele redakcji Flesza. Opowiedz nam o swojej wizji mediów studenckich? O jakich mediach studenckich marzysz?

SW: Wydaje mi się, że media studenckie są trochę niedoceniane. Sporo materiałów już zrealizowałam, z wieloma osobami prowadziłam rozmowy i mam takie poczucie, że kiedy przedstawiam się jako dziennikarka mediów studenckich moi rozmówcy nie kojarzyli nas z rozpoznawalną stacją, przez co wywiad wyglądał nieco inaczej. To co chciałbym zmienić w mediach studenckich to zmienić ich postrzeganie wśród odbiorców. Nie wiem czy wszyscy zdają sobie sprawę, że dziennikarze których na co dzień oglądamy czy słuchamy w radio wywodzą się właśnie z redakcji studenckich. Chcę by nasz wspólny wysiłek był dostrzegany, mimo to że nie jesteśmy ogólnopolską stacją – od czegoś trzeba zacząć. Muszę przyznać, że inne redakcje które znam działają na równie wysokim poziomie, co pozwala budować profesjonalny wizerunek tej gałęzi dziennikarstwa.

MS: A jak odnajdujecie się jako redakcja, która publikuje swoje materiały wyłącznie w Internecie?

SW: Nasze zasięgi wskazują, że idzie nam całkiem dobrze. Niektóre odcinki mają nawet po 10 tys. wyświetleń. Jesteśmy świadomi, że tworzymy treści mało uniwersalne – przedstawiamy życie studentów, wydarzenia na akademickiej mapie Poznania, co ogranicza nam grupę docelową, jednak nie chcemy tego zmieniać, dlatego że sprawia nam to sporo satysfakcji i taka jest nasza misja. Najważniejsza w naszej działalności jest „praca na żywym organizmie”. Nie każdy może tego doświadczyć będąc na studiach, a dla nas to praktyczna nauka.

MS: A jak wygląda Wasza praca w dobie pandemii? Z jakimi problemami się zmagacie? Czy odkryliście w sobie coś, co możecie wykorzystać w następnym sezonie? Jakie macie plany od października?

SW: Przed pandemią skupialiśmy się na dwóch aktywnościach: wydawaniu pełnych programów i publikacji innych form na stronie internetowej. Od marca wydaliśmy dwa odcinki, ze względu na ograniczenia sprzętowe – nie każdy ma w domu sprzęt, na którym przygotuje profesjonalny materiał. Dodatkowo nie wiedzieliśmy kiedy wrócimy na uczelnię, co także utrudniało planowanie działań. Początkowo zastanawialiśmy się o czym powinny być nasze materiały. Okazało się, że na tematy leżały „na ulicy”. Wcale nie jest przeszkodą to, że widzimy się tylko przez kamerkę. Nawet najmłodsze stażem osoby w redakcji były w stanie zrealizować samodzielnie materiał. W sytuacji kryzysowej objawiły się nasze talenty – dlatego jeśli kolejny semestr spędzimy na nauczaniu zdalnym to nasze odcinki będą ukazywały się regularnie, co najmniej raz w miesiącu. Trochę ta tematyka się zmieniła – postawiliśmy na życie studenta w dobie koronawirusa. Więcej pracy poświęciliśmy na tworzenie wpisów na stronie internetowej, na której regularnie pojawiały się nowe teksty – blisko 50 tekstów od marca. Tutaj tematyka jest dowolna – od seriali i książki po wiadomości z życia poznańskich uczelni. Tekst może napisać każdy, bez dostępu do profesjonalnego sprzętu. Tak zapewne będzie wyglądał najbliższy rok akademicki, mimo to zależy mi na podtrzymaniu wydawania regularnie odcinków.

MS: Działasz też w Studenckiej Agencji Fotograficznej i Kole Naukowym Politologów i Dziennikarzy. Sprawdza się zasada „im więcej zajęć tym więcej czasu”?

SW: Tak, oczywiście (śmiech). Jeżeli chodzi o SAF i KNPiD ta aktywność jest w mniejszym wymiarze czasowym. W SAFie działam w teamie social media i robię zdjęcia. Jeśli chcemy się pochwalić naszymi zdjęcia to po prostu publikujemy je na stronie czy na Facebooku. Tutaj też pandemia pokrzyżowała nasze plany w zakresie warsztatów dla licealistów. Podobnie jest niedawno reaktywowane KNPiD, które tuż przed zawieszeniem zajęć zorganizowało warsztaty na targach edukacyjnych. Mieliśmy plany odnośnie organizacji konferencji, jednak musieliśmy je porzucić. Mogę zdradzić tylko, że od października wrócimy do tego tematu.

MS: No i jeszcze podcast. O czym gadają „Baby przy mikrofonie”?

SW: Aktualnie baby nie gadają o niczym, dlatego że w warunkach kiedy nie możemy spotkać się tak jak było do tej pory nasze rozmowy utraciły sens. Razem z Karoliną do nagrywania drugiego sezonu powróciłyśmy tuż przed pandemią. Baby rozmawiały o wszystkim – o uczelni, o świętach, o tym co nam się podoba, co nas denerwuje. Podobnie jak we Fleszu temat leżał „na ulicy”. Stereotypowo kobiety rozmawiają dużo i na wiele tematów, dlatego postanowiliśmy przerodzić pomysł w taki program. Dużo się przy nim nauczyłyśmy, metodą prób i błędów stworzyłyśmy podcast, którego realizacja zdalna jest o wiele trudniejsza – program traci swój urok. Projekt na pewno wróci.

MS: Na koniec takich rozmów pojawia się często pytanie „co poradziłabyś innym, którzy chcą podążać Twoją drogą?”. Ja chcę Cię zapytać o to czego radzisz unikać swoim rówieśnikom i osobom młodszym, którzy marzą o pracy dziennikarza?

SW: Na pewno taką pokusą jest wpadniecie w samozachwyt. U mnie pojawiła się ona na pierwszym roku, po stworzeniu pierwszego materiału, kiedy od starszych kolegów i koleżanek otrzymałam pochwały za wykonaną pracę. Po chwili euforii powiedziałam sobie „Trzeba zejść na ziemię”. To, że ktoś nas chwali nie oznacza, że mamy chodzić z głową w chmurach, zwłaszcza jak się jest na pierwszym roku. To jest pokusa, której się nie dałam. Pamiętajcie zawsze, że Wy ciągle się uczycie i ćwiczycie, więc każdy materiał z czasem będzie co raz lepszy. To jednak nie znaczy, że macie myśleć, że Wasze materiały są najlepsze – trzeba wiedzieć, że przyjdzie taki dzień kiedy się „potknięcie”, a chodząc z głową w chmurach będzie to dwa razy bardziej bolesne. Wiem to z własnego doświadczenia przy innych aktywnościach. W przypadku dziennikarstwa trzeba też pamiętać, że nie robimy tego dla siebie, robimy to dla odbiorcy.

MS: Dziękuję serdecznie za naszą rozmowę, życzę Ci wielu sukcesów i spełnienia zawodowych planów.

SW: Dzięki za rozmowę.